Witajcie. Tak jak już mogliście przeczytać u mnie na blogu czy na fanpage-u miałam okazję współtworzenia tego całego modowego przedsięwzięcia jakim było wczorajsze Warsaw Fashion Street. W kwietniu na Fashion Weeku w Łodzi miałam okazję zobaczyć pokazy, ale dopiero teraz przekonałam się jak to wygląda "od kuchni" i jestem pod wielkim wrażeniem. :)
Zgłosiłam się jako wolontariuszka do garderoby. Powiem, Wam że moje zadanie wcale nie było takie proste jakby się to komuś mogło wydawać. Leżała na nas spora odpowiedzialność tego jak to wypadnie. Ogólnie musiałam wszystko ogarniać, pomagać modelką się przebierać by zdążyły na kolejny pokaz. Ciągła praca pod presją i zero przerwy. (no może chwilka na oddech, gdy dziewczyny były już gotowe i czekały na pokaz)
Musiałam przybyć na godzinę 8:00 gdyż zaczęły się przygotowania. Trzeba było urządzić garderobę, poukładać buty numerami i dopasować do modelek oraz kolekcji. Potem chwila przerwy gdy wszystko było gotowe. Na początku przyszedł czas na pokazy dzieci (ja zajmowałam się starszymi modelkami, dlatego głównie miałam chwilę przerwy), Dzieci to był ciężki orzech do zgryzienia, gdyż były małe i czasami na prawdę nawet nie wiedziały jaki noszą rozmiar buta. Miałam okazję ubierać jednego Wojtusia i moja rozmowa wyglądała z nim następująco:
"..- stresujesz się? - nie - odpowiedział. - To twój pierwszy pokaz?-zapytałam z zaciekawieniem - nie już trzeci..." Byłam w ciężkim szoku, bo Wojtuś miał może 6-7 lat. :)